sobota, 28 marca 2015

PROLOG

Rose's POV

No to może na początek trochę o mnie... więc jestem zwykłą (na swój sposób dość dziwną) 17 latką, która mieszka w zachodnim Sydney. Nie mam rodzeństwa co jest czasem fajne, ale w większości przypadków nudne,przytłaczające. Moja mama jest prawniczką, a tata nauczycielem historii. I niestety pracował akurat w tych szkołach, do których chodziłam... Dopiero teraz w liceum mam spokój. Ku mojemu zaskoczeniu moi rodzice bardzo lubią Luke'a (chociaż nie jest to ich "typ" chłopaka), a także jego rodziców... To chyba działa w dwie strony. Ale ja w sumie też lubię rodziców Luke'a... A więc koniec z "tymi" sprawami trochę o ... NAS...

A więc trochę Wam o tym wszystkim powiem, bo Luke pewnie tak szczegółowo jak ja Wam tego nie opisze. Poznaliśmy się w przedszkolu... już wtedy byliśmy tymi którzy trzymają się ze sobą i tymi, których nikt nie lubi. Myślę, że to jest już tradycja. Zawsze był tylko Luke i Rose tak było zawsze, prawie zawsze. Kiedy Luke poznał chłopaków zaczął spędzać z nimi dość dużo czasu przez co spotykaliśmy się, jak na nas, dość rzadko. Na początku mi to trochę przeszkadzało.. I Luke to chyba zauważył, ale potem było lepiej zaczęłam spędzać czas razem z nim i z chłopakami.Wszystko było dobrze... Aż nadszedł pewien dzień...



Luke's POV


No to... Mam na imię Luke i mam 17 lat. Rose znam od dziecka. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Skłamał bym mówiąc, że ona mi się nie podobała, podoba  i będzie podobać... Kiedyś była taką słodką dziewczynką, a zarazem taką nieśmiałą i skrytą...Dlatego już wtedy ją polubiłem... Kiedyś w przedszkolu tak samo jak ona byłem skryty i wszystkiego się bałem. Aż skończyliśmy tak samo razem... Tylko wtedy kiedy ja stałem się (na swój sposób) dość odważny i otwarty...To Rose... ona wtedy stała się...Hmmm... ładna. Tak wiem ładna, poprawka piękna... Była zawsze, ale dopiero ostatnimi czasy zdałem sobie sprawę KTO  traktuje mnie jak brata i kogo ja traktuje jak siostrę... JĄ ... Zawsze grzeczną i zawsze umiejącą wszystko, mądrą,piękną, po prostu MOJĄ Rose... Tak już pewnie wiecie o co chodzi... JA się po prostu w niej zakochałem i to tak poważnie, że czasem aż trudno mi przy niej zachowywać się normalnie... Tu mogła być NASZA historia jak z bajki... ale ona nie czuje tego samego... Nie wie, że ta przysięga o mówieniu sobie wszystkiego jest tak jakby trochę... nieważna... Myślę, że to dobre słowo... ale w tym wszystkim najcięższe jest to, że moje uczucie widzą praktycznie wszyscy... tylko nie... ONA... To boli najbardziej. Ale ja przecież miałem o sobie mówić, a więc po za tym,że psychicznie dniami nie wytrzymywałem to wszystko było dobrze, wręcz wspaniale. Ale ten dzień kiedy razem z chłopakami i Ros siedzieliśmy w pizzeri i przyszedł do nas ten facet z długą umową, wtedy wszystko zaczęło się komplikować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz